piątek, 23 stycznia 2009

Lustracja a la Uniwersytet

Naukowcy są jak dzieci. Udają że jeżeli o czymś się nie mówi, to nie ma tematu. Tak jest z lustracją akademików. Niektórzy najchętniej doprowadziliby do zamknięcia archiwów IPN przed badaczami i dziennikarzami.

To spośród środowisk akademickim wziął początek "ruch antylustracyjny" i przeświadczenie, że lustracja jest passe, niemodna a zajmowanie się nią jest jak puszczenie bąka w salonie pełnym gości...
Nazwiska Tajnych Współpracowników Służby Bezpieczeństwa donoszących na kolegów z uczelni są znane od ponad dwóch lat. Wtedy opinia publiczna dowiedziała się po raz pierwszy, że agentem SB o pseudonimie "Piotr"
był Jan Iwanek, obecny profesor UŚ i szef Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego. Był w latach 70. studentem, ale nie miał żadnych rozterek przed informowaniem SB o nastrojach we własnym środowisku czy relacjonowaniu zagranicznych wyjazdów. Na jego nieszczęście w archiwum IPN zachowała się teczka agenta TW "Piotr" i wynika z niej że donosił ideologicznie, ale pieniądze od SB brał.
Paradoksalnie właśnie ideologia czyli PZPR pozwoliła agentowi zakończyć oficjalną współpracę z SB. "Swoich" nie wypadało angażować do donoszenia.
Iwanek nie stałby się ikoną antylustracji, gdyby nie to, że wielokrotnie wypowiadał się przeciwko lustracji środowiska naukowców.
Czyli swojego środowiska. Czy dlatego, że starał się ochronić siebie?
Profesor twierdzi, że trzydzieści lat temu nic złego nie robił. To dlaczego on i jemu podobni nie dokonali publicznej ekspiacji? Czyżby do tego stopnia czuli się zobowiązani do zachowania tego faktu w tajemnicy, bo tak pouczał ich oficer prowadzący z SB?
Od kilku lat na Uniwersytecie Śląskim działa senacka komisja, której zadaniem jest zbadanie w jakim stopniu naukowcy i pracownicy uczelni zeszmacili się donoszeniem SB na kolegów i jakie było źródło ich postawy? Czy tacy TW "Piotr", "Rafał", "Romanowski", "Biedronka", "Andrzej" zostali złamani czy traktowali współpracę z bezpieką jako trampolinę do kariery? Komisja pracuje, bada dokumenty. Raport będzie gotowy, ale nikt nie wie, kiedy. Jego publikacja będzie zależeć od woli Senatu UŚ. Wszak osoby z towarzystwa z grzeszków swoich kolegów nie będą robić igrzysk...