wtorek, 8 stycznia 2008

Kazimierz Kutz

W katowickim dodatku Gazety Wyborczej 7 stycznia 2008 roku Kazimierz Kutz w swoim felietonie "Nowy oddech" http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35068,4814823.html pisze m.in.
[...]Ostatnio znane postubeckie dzienniki rozdmuchały sprawę mojej rzekomej "lojalki", którą podpisałem przed wyjściem z internowania. Informuję, że przy wyjściu z więzienia zawsze coś się podpisuje, choćby dlatego, że oddają sznurówki i pasek od spodni. Moja sprawa jest jedną z wielu PiS-owskiego chamstwa [stosowanego nagminnie]. No i moi zacni autorzy anonimów dostali wiatr w żagle. Nareszcie mogli pójść na całość i upić się swoją nienawiścią do imentu.[...]
Najważniejsza jest prawda.
Na mikrofilmie w archiwum IPN zachowała się Teczka Internowanego nr arch. 18415/I. To dokumenty dotyczące Kazimierza Kutza.
O tym, że reżyser będzie internowany zdecydowano w MSW kilka miesięcy przed wprowadzeniem stanu wojennego.
Wniosek „O zatrzymanie i izolację na wypadek PZ” Kazimierza Kutza nosi datę 17 września 1981 roku. Został napisany przez majora Kazimierza Goraja, naczelnika wydziału III katowickiej SB, a zatwierdzony w tym samym dniu przez płk inż. Władysława Lesia, ówczesnego zastępcę Komendanta Wojewódzkiego ds. SB w Katowicach.

SB tak charakteryzowała działaność Kutza, który wcześniej był obiektem rozpracowania przez bezpiekę, która bezskutecznie starała się z niego zrobić Tajnego Współpracownika (sprawa kryptonim "Reżyser") i inwigilowała od początku lat 70:
„K. Kutz utrzymywał kontakty z osobami aktywnie działającymi w KSS-KOR: Jerzym Markuszewskim, Marianem Brandysem, Haliną Mikołajską, Anną Kowalską, Jackiem Bierezinem. Reprezentuje negatywny stosunek do władz partyjnych i państwowych w kraju. Poddaje krytycznej i tendencyjnej ocenie politykę kulturalną w Polsce, a zwłaszcza na Śląsku. W podejmowanych działaniach mających na celu ożywienie życia kulturalnego w województwie katowickim stara się uniezależnić sprawy kultury i sztuki od ingerencji instancji PZPR, nawiązując kontakty z regionalnymi ogniwami „Solidarności”.

Powody internowania reżysera były następujące:
„W związku z faktem, że K. Kutz utrzymywał kontakty z działaczami antysocjalistycznymi oraz reprezentuje negatywny stosunek do władz partyjnych i rzeczywistości społeczno-politycznej w kraju – może stanowić w określonych warunkach zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa”.
Odpowiedzialnymi za zatrzymanie Kutza byli dwaj esbecy: ppor. Marek Leśniak – kierownik sekcji IV wydz. III SB w Katowicach (później członek zbrodniczej grupy „D” MSW) i ppor. Zbigniew Stadler.
Decyzja o internowaniu Kutza nosi nr III/77. Zatrzymania Kutza w jego mieszkaniu dokonał 14 grudnia 1981 roku o godzinie 9.10 ppor. Leśniak.

W archiwum IPN zachowała się „notatka urzędowa z rozmowy przeprowadzonej z ob. Kutz Kazimierzem” odbyta 17 grudnia 1981 roku:

„W wyniku rozmowy stwierdzono co następuje: Wymieniony należy do NSZZ >>Solidarność<< w Warszawie, jest członkiem Stowarzyszenia Filmowców Polskich, do organizacji politycznych, formalnych i nieformalnych nigdy nie należał. Następnie K. Kutz stwierdził, że jako przewodniczący Komisji Porozumiewawczej Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych w Katowicach nie utrzymywał kontaktów z działaczami >>Solidarności<< woj. katowickiego poza jednym przypadkiem, kiedy zwrócił się do Zarządu Regionu tego związku w sprawie uczestnictwa w Sejmiku Kultury Śląskiej. Jednakże postawę >>S<< ocenił on negatywnie, a to z powodu niewłaściwego i indolentnego stosunku do spraw kultury – nie podjęli oni do tej pory żadnych inicjatyw w tej sprawie.
Dzisiejszą sytuację w Polsce (stan wojenny) K. Kutz ocenia jako konieczność podyktowaną nakazem chwili. Uznał, że ekstremalni przywódcy >>Solidarności<< niektórych regionów kraju (w tym naszego regionu) są działaczami niedorosłymi jeszcze do potrzeb kraju i związku, są >>harcerzami<< przysparzającymi związkowi więcej złego niż dobrego. Wymieniony dużą nadzieję wiąże z gen. armii Wojciechem Jaruzelskim. Twierdzi, że jest osobą, która rzeczywiście myśli o ratowaniu kraju i jego odnowie społecznej, posiada autorytet w społeczeństwie i gwarantuje przywrócenie ładu i porządku w kraju.
Poza tym K. Kutz nie posiada żadnych powiązań z ugrupowaniami antysocjalistycznymi w kraju w sensie współpracy czy sympatyzowania z nimi. Mimo, że zna wielu z tych kręgów prywatnie, nie interesuje się działalnością polityczną. Stan wojenny wg niego winien szybko się zakończyć, a następnie powinna nastąpić realizacja reformy gospodarczej i odnowy społecznej, w tym odnowy >>Solidarności<< i całego ruchu związkowego.”

Poniżej widnieje podpis Kazimierza Kutza, a poniżej uwagi (i podpisy) uczestniczących w rozmowie esbeków – ppor. F. Łowickiego i ppor. M. Witkowskiego:
„Rozmowa przebiegała w spokojnej i przyjemnej atmosferze. Zatrzymany zachowywał się poprawnie, chętnie i wyczerpująco odpowiadał na zadawane pytania. Sprawiał wrażenie pogodzonego z sytuacją w jakiej się znalazł, ale z nadzieją patrzącego w przyszłość”.

Po tej rozmowie powstało 21 grudnia 1981 roku oświadczenie podpisane przez Kazimierza Kutza.
„Ja, niżej podpisany oświadczam i zobowiązuję się do zaniechania wszelkiej działalności szkodliwej dla Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, w szczególności do przestrzegania obowiązującego porządku prawnego”.
To gotowy druk, z miejscem na dane osoby i podpis. Poniżej tekstu lojalki (bo tak to należy nazwać) znajduje się własnoręczny podpis Kutza. Za wyjątkiem adresu, daty i podpisu jest to druk maszynowy.

Decyzją komendanta wojewódzkiego MO w Katowicach nr 7/91 z 21 grudnia 1981 roku internowanie Kutza zostało uchylone:
„Uznając, że ustały przyczyny uzasadniające internowanie w ośrodku odosobnienia […] na zasadzie art. 43 ust 5 dekretu o stanie wojennym z dnia 13 grudnia 1981 roku postanawia się uchylić decyzje o internowaniu”.

Inną wersję wydarzeń przedstawia Kutz w wypowiedziach po publikowaniu przez IPN katalogów osób publicznych:
„Podsunęli mi pod nos pismo, że zobowiązuję się dłużej już nie walczyć z ustrojem. Bo przecież jakieś powody do tego internowania były. Powiedziałem, że nie podpiszę, bo mnie chodzi o wolność, a nie walkę z ustrojem. Oni myśleli, myśleli. W końcu wezwali mnie ponownie i podsunęli drugie pismo. Stało tam, że będę przestrzegał przepisów administracyjnych. Nie od razu podpisałem. Powiedziałem, że to zrobię, jak mi wydadzą zaświadczenie, że siedziałem. Przynieśli takie coś. Właśnie trzymam to w ręce. Pytali też, co sądzę o sytuacji w kraju. Powiedziałem, że takich jak oni komunistów kazałbym za jaja na latarniach powywieszać. Nie kontynuowali wątku. Puścili."