środa, 31 grudnia 2008

Do Siego Roku!

Wszystkim Czytelnikom tego bloga życzę wszystkiego dobrego w 2009 roku.

A tym z TW z Uniwersytetu Śląskiego, którzy mieli nadzieję, że nikt nie dowie się o ich brudnej przeszłości, chcę uspokoić, że o nich nie zapomniałem.

Wkrótce na tym blogu sylwetki kolejnych szpicli – z chemii, fizyki i filologii wszelakich.

czwartek, 16 października 2008

Bezkarność szpicli

Arkadiuszowi Nowakowi, profesorowi prawa UŚ, który przez ponad 20 lat współpracował z SB jako Tajny Współpracownik "Andrzej" Komisja Historyczna, powołana przez Senat uczelni nic nie zrobi.

Agent bezpieki z profesorskim tytułem nie będzie musiał składać żadnych wyjaśnień w sprawie swojej współpracy z SB.
Mało tego... Jak mnie poinformowała rzecznik Uniwersytetu Śląskiego, "Z dniem 1 października 2008r. prof. Arkadiusz Nowak powrócił do pracy na WPiA. W przyszłym tygodniu ma złożyć wniosek o przejście na emeryturę."

Innymi słowy - Nowak idzie na emeryturę z honorami, nic się nie stało! Tak, jak nikomu nie przeszkadza na UŚ, że od roku, kiedy przebywał na urlopie zdrowotnym z uczelni, Arkadiusz Nowak pracował w GWSH! Mimo, że art. 134 ust. 10 Ustawy Prawo o Szkolnictwie Wyższym stanowi jasno w tej materii: "Pracownicy korzystający z płatnych urlopów, o których mowa w ust. 1-5, nie mogą w tym czasie wykonywać pracy w ramach stosunku pracy ani prowadzić działalności gospodarczej na własny rachunek".

środa, 25 czerwca 2008

Tadeusz Wilczok TW "Andrzej"

Były rektor Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach oraz doktor honoris causa tej uczelni prof. dr hab. Tadeusz Wilczok http://dokument.sum.edu.pl/biogramy.asp?idb=9727 przez 24 lata był Tajnym Współpracownikiem SB o pseudonimie „Andrzej” (nr ewid. 39221).

T. Wilczok rozpoczął studia na Wydziale Chemicznym Politechniki Wrocławskiej. Po dwóch latach ze względu na likwidację tego typu studiów we Wrocławiu, przeniósł się do Katowic i ukończył ten kierunek na Wyższej Szkole Pedagogicznej (poprzedniczce Uniwersytetu Śląskiego).

Do werbunku Tadeusza Wilczoka jako agenta SB doszło 7 grudnia 1959 r.
Wilczok został zwerbowany przez oficera kontrwywiadu kapitana Jana Kaczmarczyka do rozpoznania sprawy agenturalnego sprawdzenia krypt. „Fimila”. Figurantem w tej sprawie, czyli osobą rozpracowywaną na która donosił m.in. Wilczok, był Jan Boronowski, ówczesny szef Amatorskiego Klubu Filmowego „Śląsk” w Katowicach. Boronowskiego SB podejrzewała o działalność szpiegowską.

„Mimo tego że zawerbowany był wykorzystywany w tej sprawie jako kontakt służbowy i odnosił się do tego zupełnie poważnie, okazując się być szczerym, to jednak zachodziła zupełnego związania go ze SB, z uwagi na charakter sprawy i powierzenie mu poważnych zadań w tej sprawie. Dotychczasowy kontakt z werbowanym pozwolił nam na rozpoznanie prawie całego środowiska figuranta. Na podstawie jego informacji założono sprawę operacyjną w stosunku do 11 aktywnych kontaktów figuranta z ogólnej liczby 60 ujawnionych na podstawie komunikatu „P5” i innych materiałów operacyjnych” – tak potrzebę oficjalnego werbunku Wilczoka już jako Tajnego Współpracownika uzasadniał kapitan Jan Kaczmarzyk - starszy oficer operacyjny Grupy III Wydziału II SB w Katowicach.

W archiwum IPN w Katowicach zachowało się na mikrofilmie zobowiązanie do współpracy z SB. Własnoręcznie napisane przez Wilczoka, który przyjął pseudonim „Andrzej”, nosi datę 6.11.1959 r.
W grudniu 1963 roku zapada postanowienie przekazanie TW „Andrzej” do grupy VI Wydziału II celem kontynuowania dalszej współpracy. Powód? „TW nie ma obecnie możliwości pracy po zagadnieniu wywiadu NRF”.

Tadeusz Wilczok robi karierę. Wyjeżdża na stypendia i kongresy, pisze artykuły naukowe publikowane w czasopismach krajowych i zagranicznych. Szczegóły wyjazdów i kontaktów naukowych można przeczytać m.in. tutaj: http://dokument.sum.edu.pl/monogram.asp?idm=2772

Naukowiec wciąż jest związany z SB. W czasie rocznego pobytu Wilczoka na stypendium w USA w lipcu 1965 roku Wilczok współpracuje wtedy z wywiadem PRL. Był „wykorzystywany po zagadnieniu stypendystów”. Innymi słowy – składał doniesienia na temat kolegów, z którymi przebywał i kontaktował się w USA.
Zachowała się też charakterystyka TW Andrzej z 1966 roku – Wilczok był wtedy docentem chemii organicznej zatrudnionym w Instytucie Onkologii w Gliwicach.

„W lipcu 1965 roku wrócił z rocznego stypendium w USA. Przekazał SB charakterystyki polskich stypendystów będących w USA w tym samym czasie (m.in. Wojnarowskiego z Warszawy i Hierowskiego z Poznania)”.
Jak wynika z informacji TW Andrzej „Obaj zachowywali się niewłaściwie prosząc o pomoc materialną rożne instytucje opowiadając o sobie jako o biednych naukowcach. Jednocześnie negatywnie wyrażali się o PRL i panującym ustroju. Ponadto przekazał informacje o stypendystach którzy odmówili powrotu do kraj u – jak np. Gross i Borowska”.

TW Andrzej opracowywał dla potrzeb Grupy VI Wydziału II SB w Katowicach ob. Boronowską, która pozostawała w ich operacyjnym zainteresowaniu. Na początku listopada 1965 roku „Andrzej” poznał się z Karwackim, figurantem sprawy „Matador”, prowadzonej przez Grupę I Wydziału II.
"Przekazywał na jego temat informacje uzyskiwane w czasie bezpośredniej z nim rozmowy. W szczególności, jeżeli chodzi o jego pobyt zagranicą. W czasie spotkań z nami TW sam pyta o nowe zadania dla niego twierdząc przy tym, że osoba która nas interesuje, a on znajdzie jakiś naturalny pretekst do nawiązania z nią znajomości, to taką znajomość może bez większej trudności nawiązać”.

I dalej: „TW Andrzej obawia się dekonspiracji. Spotkania odbywają się w jego gabinecie w Instytucie Onkologii, co gwarantuje całkowitą konspirację ze względu na wielkość instytutu. Będzie wykorzystywany do sprawy >>Matador<< a także jako jednostka manewrowa w stosunku do osób z którymi się już zna oraz z osobami, z którymi może znajomość nawiązać, a które będą w naszym operacyjnym zainteresowaniu” – pisze oficer operacyjny Grupy I Wydziału II ppor. Witold Zabiegała.

Agent był oceniany przez SB wysoko. wiadczy o tym ton, w jakim pisał o dalszej współpracy Wilczoka z SB kpt. Ireneusz Werner z katowickiej SB:

„Wartościowa jednostka wykorzystująca w dużym stopniu własną inicjatywę, sprawdzony i zdyscyplinowany, prawdomówny. W styczniu 1968 roku został przejęty na kontakt przez tut. Grupę (VIII Wydz. II) z zamiarem wykorzystania po zagadnieniu atomistyki. Do chwili obecnej Wydział VIII Departamentu II nie przysłał wytycznych odnośnie tego zagadnienia. W konsekwencji TW Andrzej jest wykorzystywany minimalnie. Proponuję zawiesić współpracę z TW do czasu wypowiedzenia się przez Wydział VIII Departamentu II MSW odnośnie prowadzenia przez nas zagadnienia atomistyka”. Dlatego 1 marca 1969 roku Werner napisał raport o „zezwolenie na czasowe zawieszenie współpracy z TW Andrzej”.
Kontakty Wilczoka z SB ustały tylko na kilkanaście miesięcy.

Następny zachowany raport ze spotkania z TW „Andrzej” nosi datę 6 maja 1970 r. Oficer SB zapytał Wilczoka o jego możliwości lub plany wyjazdów do krajów kapitalistycznych.
„Wilczok żalił się, że w ubiegłym roku tyle wyjeżdżał, że nie ma teraz pieniędzy na dalsze wyjazdy. Dlatego nie może np. skorzystać z zaproszenia na >>Międzynarodową Szkołę i Sympozjum<< zorganizowane przez NATO w Brukseli w sierpniu br. TW Andrzej przypuszcza, że organizatorom chodzi o zebranie odpowiedniego materiału naukowego do opracowania skutecznej broni bakteriologicznej, czyli znalezienie takiej komórki bakterii, która nie reaguje na bodźce zewnętrzne. Wilczok przypuszczał, że zaproszenie zawdzięcza znajomemu belgijskiemu uczonemu (L. Ladoux). „Andrzej” mówił, że gdyby miał pieniądze, to przy poparciu Ledoux miałby jeszcze szansę wziąć udział w sympozjum - koszt 100 dol. wpłata, 50 USD utrzymanie i 5000 zł - koszty krajowe. Organizatorom zależy na przyjeździe Wilczoka, bo wysłali mu już trzy zaproszenia. „TW Andrzej” współpracuje z SB od 1959 roku. Do współpracy jest chętny, nie ma dowodów na jego dekonspirację lub dwulicowość. Ze względu na swe kwalifikacje zawodowe (zajmuje kierownicze stanowisko w Akademii Medycznej w Rokitnicy, należy się spodziewać, że otrzyma tytuł profesora) biorąc udział w powyższym spotkaniu i utrzymując bezpośredni kontakt z Ledoux może oddać nam poważne usługi”.

Z datą 18.10.1975 r. zachowała się kolejna notatka dotycząca wyjazdu TW „Andrzej”:
„Pozyskany w 1959 roku na zasadzie dobrowolności. Początkowo był wykorzystywany przez Wydział II do rozpracowania środowiska filmowców, a następnie kontroli operacyjnej cudzoziemców z KK przyjeżdżających do miejsca pracy „Andrzeja”. W międzyczasie wielokrotnie przebywał zagranicą m.in. na stypendiach, sympozjach i wyjazdach prywatnych, wykonując parokrotnie zlecone mu zadania. Jest wartościowym TW i przekazuje istotne informacje z terenu Akademii Medycznej. W czasie wyjazdu do Austrii przez RFN otrzyma zadanie odnośnie uciekiniera Zbigniewa DYLI oraz ewentualne zdania uzgodnione z ppłk Niklem.”

10 grudnia 1976 roku powstał „Kierunkowy Plan Pracy dla TW Andrzej” sporządzony przez kierownika sekcji V Wydziału III „A” SB w Katowicach por. Marka Musiała.

„Kierunki wykorzystania TW: Do Polski w ostatnim okresie czasu przyjeżdżają z USA przedstawiciele U.S. EPA (Environmental Protection Agency), którzy w ramach tzw. funduszu zbożowego zawierają umowy z polskimi naukowcami i placówkami naukowymi na wykonanie pewnych prac i zadań naukowych. Ponieważ te zadani wykonywane są na terenie Polski na naszej aparaturze i wykorzystywane nasze materiały, istnieje niebezpieczeństwo potencjalnego powstawania zagrożeń w postaci przecieku tajemnicy. Ponadto każdy z podjętych przez stronę polską tematów wiąże się z wyjazdami naukowców do USA oraz przyjazdami amerykańskich do Polski.
Dwa z tych tematów wprowadzone będą przez TW Andrzeja oraz jego zespół, w związku z czym planuje się wykorzystać go w następujących kierunkach:
- wszechstronnego rozpoznania obywateli amerykańskich przyjeżdżających do Polski w ramach prac EPA, ich kontaktów i zainteresowań;
- wyprzedzającego informowania o wyjazdach Polaków do USA w ramach EPA, charakteryzowania, ich kontaktów oraz oceny celowości ich wyjazdów;
- informowanie o przebiegu prowadzonych na naszym terenie pracach z funduszu EPA w celu wyeliminowania elementów mogących po przekazaniu zagranicę być wykorzystane w celach wywiadowczych”.


Sześć lat później, w czasie stanu wojennego w „Arkuszu kontroli Tajnego Współpracownika” można przeczytać taką informację: „W dniu 5 kwietnia 1982 roku odbyłem spotkanie kontrolne z TW Andrzej, w czasie którego stwierdziłem, że nie spełnia on kryteriów stawianych agenturalnym źródłom informacji. Udziela ogólnych informacji, mało przydatnych w pracy operacyjnej. Odmówił wychodzenia na spotkania w LK oraz przekazywania informacji w formie pisemnej. W związku z powyższym proponuje opracowanie końcowej charakterystyki i wyeliminowanie go z czynnej sieci TW, a wykorzystywanie go na płaszczyźnie K.O.” – podpisano kier. G[rupy] O [peracyjnej]Wydz. III kpt. R. Czechowicz.

K.O. oznacza „kontakt operacyjny”, jedną z kategorii tajnej i świadomej współpracy o uproszczonych procedurach związanych z pozyskaniem i prowadzeniem „źródła” (w latach 70. i 80. była to praktyka często stosowana wobec członków PZPR).

W 1982 roku powstała następująca charakterystyka TW „Andrzej”:
„W okresie dotychczasowej współpracy z TW Andrzej odbyto 79 spotkań, w czasie których opracował 10 informacji napisanych oraz na podstawie informacji ustnych opracowano 69 notatek służbowych. Przekazane informacje dotyczyły środowiska filmowego, lekarskiego i naukowego ŚL. AM. Zadania Wilczokowi w czasie pobytów zagranicą zlecały także Departamenty: I, II, III MSW. […] Opanowany i obiektywny, jest jednostką sprawdzoną”.

Współpracę z Tadeuszem Wilczokiem TW „Andrzej” Służba Bezpieczeństwa zakończyła w 1983 roku. Materiały złożono w archiwum Biura „C” w Katowicach.


Niedawno Prokuratura Okręgowa w Katowicach postawiła T. Wilczokowi zarzut doprowadzenia do niegospodarności w wysokości 45 mln zł.
Prokuratura uznała, że zaciągnięcie pożyczki na wznowienie budowy Akademickiego Centrum Medycznego w Zabrzu (ACM) przy uwzględnieniu, na jakim znajdowała się etapie, było niecelowe i niegospodarne. Natomiast przed nabyciem budynku pod rektorat należało zamówić operat szacunkowy, a nie płacić cenę określoną przez sprzedającego.

Były rektor Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, prof. dr hab. Tadeusz Wilczok w rozmowie ze mną zaprzeczył, że kiedykolwiek współpracował ze Służba Bezpieczeństwa. Zaprzeczył też, że był szantażowany przez osoby znające jego agenturalną przeszłość.

wtorek, 22 kwietnia 2008

Arkadiusz Nowak wykłada na GWSH

Profesor prawa z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, który był konfidentem bezpieki o pseudonimie „Andrzej" nadal uczy studentów. Z państwowej uczelni wziął urlop zdrowotny, ale prowadzi zajęcia w prywatnej szkole wyższej.

Prof. dr. hab. Arkadiusz Nowak jest specjalistą w dziedzinie prawa pracy, profesorem Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Nie wiadomo, w jakim stopniu w karierze prof. Nowaka pomógł mu „patronat" SB. Ale taki, co wynika z zachowanych w IPN dokumentów, na pewno był.

Szczegóły tej haniebnej współpracy TW "Andrzej" z SB są opisane poniżej - na tym moim blogu.


Kiedy w „Dzienniku" opisałem w ubiegłym roku karierę Arkadiusza Nowaka, jednego z najbardziej użytecznych agentów SB na Uniwersytecie Śląskim, ten napisał do rektora prośbę o udzielenie rocznego urlopu zdrowotnego. Rektor UŚ Janusz Janeczek zgodził się.

- W czasie trwania urlopu profesor Nowak nie może podejmować pracy na innym etacie. Nie dotyczy to jednak umowy o dzieło - stwierdza Jolanta Talarczyk, rzeczniczka uczelni. Mimo urlopu zdrowotnego na UŚ, profesor Nowak prowadzi zajęcia z prawa pracy w Górnośląskiej Wyższej Szkole Handlowej w Katowicach. Nowak na urlopie zdrowotnym ze swojej macierzystej dostaje taką samą pensję, jaką miał kiedy pracował.


- Prof. dr hab. Arkadiusz Nowak był zatrudniony na podstawie umowy o pracę w Górnośląskiej Wyższej Szkole Handlowej w Katowicach do końca października 2007 r. W obecnym semestrze, jako specjalista z zakresu prawa pracy prowadzi zajęcia w ramach umowy o dzieło, co wynika z wcześniej podjętych zobowiązań - mówi prof. Krzysztof Szaflarski, rektor GWSH. Czy władze tej uczelni nie widzą nic niewłaściwego w sytuacji, że współpracownik SB na urlopie zdrowotnym uczy studentów? - pytam. - Oczekujemy na stanowisko Uniwersytetu Śląskiego, który jest podstawowym miejscem zatrudnienia i macierzystą uczelnią profesora Nowaka - odpowiada rektor GWSH.
- To skandal. Mimo, że Nowak okazał się agentem bezpieki, to bierze pieniądze z naszego budżetu. Jeżeli jest na urlopie zdrowotnym, to nie powinien prowadzić zajęć ze studentami na żadnej uczelni. A jeżeli tak prof. Nowakowi brakuje kontaktu z młodzieżą, to niech idzie na urlop bezpłatny i uczy nawet na kilku prywatnych uczelniach - nie kryje oburzenia jeden z profesorów UŚ.


Dla przypomnienia - jak wynika z dokumentów zachowanych w archiwum IPN karierę donosiciela Nowak rozpoczął w listopadzie 1969 roku. Był wtedy studentem III roku Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Z SB A. Nowak współpracował przez ponad 20 lat. Pod koniec swej „kariery" został nawet konsultantem SB (to najwyższy stopień tajnego zaangażowania we współpracę z policją polityczną PRL) i pisał ekspertyzy dla bezpieki.


Nowak napisał kilkaset donosów. Dzięki niektórym możliwe było złamanie wielu dobrze zapowiadających się karier naukowych. TW „Andrzej" już w latach 70. donosił m.in. na Waleriana Pańkę (działacz opozycji, internowany w stanie wojennym, a w latach 90 - prezes Najwyższej Izby Kontroli) i prof. Wiesława Chrzanowskiego, współpracownika Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego, a później założyciela ZChN. Donosy TW „Andrzej" umożliwiły bezpiece znalezienie „haków" na prof. Jana Grabowskiego i jego późniejszy werbunek jako agenta (TW "Wisz"). W archiwum IPN zachowały się pokwitowania przyjętych przez Nowaka pieniędzy (w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych) oraz prezentów.

czwartek, 20 marca 2008

Prof. Janusz Kryszak przeprasza za współpracę z SB

Literaturoznawca prof. Janusz Kryszak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika (UMK) w Toruniu przeprosił na łamach uczelnianego pisma za współpracę z SB.


Agenturalne związki naukowca znane są od połowy 2006 r.

- Przez te dwa lata wiele myślałem o bólu i zawodzie, jaki sprawiłem memu otoczeniu, ludziom bliskim, wszystkim, którzy do niedawna mi ufali i obdarzali szacunkiem. Za to chciałbym z całą pokorą przeprosić - napisał profesor w liście opublikowanym w "Głosu Uczelni".

Prof. Kryszak wyjaśnił, że przeprasza dopiero teraz, gdyż potrzebował czasu "by zdusić w sobie wszystkie złe emocje, by wyzbyć się hardości i zbyt łatwych usprawiedliwień".

- Wiem, że słowo przepraszam bywa czasami zbyt lekkie, zbyt łatwe do wypowiedzenia, ale - proszę mi wierzyć - mówi teraz właśnie, po dwóch latach, słowo to człowiek ciężko doświadczony i zmagający się każdego dnia z ciężarem własnej biografii. Mówię to słowo także dla siebie, bo wierzę, że ono mnie odbuduje i pozwoli dalej żyć w większym spokoju - podkreślił.

Prof. Kryszak jest znawcą polskiej literatury dwudziestolecia międzywojennego, emigracyjnej, a także poetą.

Agenturalną przeszłość działalność naukowca w połowie 2006 r. ujawnił dawny działacz toruńskiej "Solidarności" Stanisław Śmigiel, opierając się na dokumentach otrzymanych z IPN.

Kryszak pod pseudonimem "Krzysztof" był tajnym współpracownikiem SB przez 22 lata. Zwerbowano go w 1967 r., gdy był 22-letnim studentem filologii polskiej UMK. Współpracował z SB nieprzerwanie aż do 1990 r., za co otrzymywał wysokie wynagrodzenie i prezenty, w tym wydawnictwa emigracyjne.

Naukowiec donosił m.in. na wybitnego polonistę prof. Artura Hutnikiewicza, którego był ulubionym uczniem, a po jego śmierci stał się jego spadkobiercą.

Prof. Kryszak po ujawnieniu dokumentów z IPN przyznał się do współpracy, zrezygnował z funkcji dyrektora Instytutu Literatury Polskiej UMK, a jesienią 2007 r. przeszedł na emeryturę.

czwartek, 21 lutego 2008

Pierwszy dziennikarz

Bogdan Widera czyli TW Andrzej nr ewidencyjny 56772

Znany śląski dziennikarz i publicysta m.in. „Gościa Niedzielnego” i „Śląska”.
http://slask.naszemiasto.pl/slaskie_abecadlo/specjalna_artykul/17346.html

Felietonista, twórca nagradzanej w wielu konkursach postaci Jarosława Starzyka „emeryta, idealnego kronikarza PRL po stanie wojennym”.

Dzisiaj z zainteresowaniem przysłuchiwał się konferencji zorganizowanej przez IPN „Wolne Związki Zawodowe z perspektywy 30 lat”.
Dziennikarz został zwerbowany przez ppor. Wiktora Czuczę z wydziału IV SB w Katowicach.

Widera zgodził się na współpracę, bo bał się – jak pisał Czucza - „ujawnienia kompromitujących faktów w miejscu pracy”. O co chodziło? Widera został zatrzymany na granicy pod zarzutem drobnego przemytu. Spędził kilkanaście godzin w areszcie milicyjnym. Obawial się więzienia i tego, co może stać się z jego ciężko chorą żoną. Został pozyskany do >>"rozpracowywania działalności przedsiębiorstwa „Księgarnia św. Jacka”[tam wówczas pracował – TS]<<, a jego werbunek esbek uzasadniał tym, iż „B.W. ma bieżący kontakt z figurantami spraw prowadzonych przez SB”.

Werbunku Widery dokonano 20 sierpnia 1984 roku w jego mieszkaniu w Katowicach. Widera – jak wynika z raportu po pozyskaniu - „wyraził chęć współpracy z SB, obrał pseudonim „Andrzej” i podpisał zobowiązanie”.

Agent zrelacjonował na pierwszym spotkaniu charakter pracy w księgarni katolickiej oraz opowiadał obsadzie personalnej wydawnictwa.
Bezpieka duże nadzieje pokładała w nowym współpracowniku. W 1984 roku „Ramowy plan zadań dla TW Andrzej” obejmował:
• Kontrolowanie osób zatrudnionych w księgarni św. Jacka pod kątem ich ewentualnych powiązań z członkami ugrupowań opozycyjnych;
• Charakteryzowanie produkcji księgarni św. Jacka;
• Objęcie kontrolą Stanisława Kruszyńskiego, figuranta SOS Kłodobok;
• Udzielenie informacji dotyczących dyrektora księgarni ks. Benedykta Woźnicy z uwzględnieniem jego zachowania w miejscu pracy, planów w stosunku do pracowników, ewentualnych sytuacji konfliktowych; [nawiasem mówiąc ksiądz Benedykt Woźnica - duszpasterz akademicki, należał do Biskupiego Komitetu Pomocy Uwięzionym i Internowanym w Katowicach. Jednocześnie był tajnym współpracownikiem Wydziału IV SB w Katowicach ps. „Wiedeńczyk” nr ewid. 27 754. Donosił m.in. na Kazimierza Świtonia – TS];
• Informowanie o postępach pracy nad nowopowstającą drukarnią diecezjalną w Katowicach;
• Przekazywanie informacji na temat komentarzy odnośnie aktualnej sytuacji w kraju;
• Informowanie o ewentualnych próbach kolportażu na terenie miejsca pracy literatury bezdebitowej;


Ppor. Jan Kostępski, starszy inspektor Wydziału IV w raporcie z dnia 24 sierpnia 1988 roku pisze:
>>TW Andrzej do współpracy z SB pozyskany został 20 sierpnia 1984 roku. Jako redaktor Gościa Niedzielnego – agendy Kurii Diecezjalnej w Katowicach przekazuje wartościowe informacje pod względem operacyjnym. TW nie jest wynagradzany finansowo, ale jedynie okazjonalnie z okazji urodzin lub imienin upominkiem. […]W związku z wytypowaniem TW „Andrzej” przez Kurię Katowicką na naukę języka niemieckiego do Austrii, wzrośnie jego pozycja w redakcji oraz możliwości operacyjne. W związku z powyższym zwracam się do towarzysza Szefa [szefem Wydziału IV SB w Katowicach był ppłk Waldemar Wiechno – TS] o przyspieszenie wydania paszportu TW ps. „Andrzej”.<<


Bogdan Widera zakończył współpracę z SB 11 kwietnia 1990 roku. Jego oficer prowadzący pisał w raporcie: „W związku z przemianami społecznymi-politycznymi zachodzącymi w kraju TW uznał dalszą współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa za bezcelową”.

TW „Andrzej” donosił m.in. na Andrzeja Grajewskiego oraz bpa. Herberta Bednorza, dziennikarzy i pracowników „Gościa Niedzielnego”. Raportował także na swego sąsiada red. Michała Smolorza rozpracowywanego przez SB w ramach SOR „Mercedes”.

Widera ma status pokrzywdzonego (!) w postępowaniu prowadzonym przez IPN w sprawie bezprawnego zwalniania dziennikarzy w czasie stanu wojennego (tzw. weryfikacja)...

Wiktor Czucza był do 2005 r. kierownikiem ośrodka szkolenia i wychowania OHP w Dąbrowie Górniczej – Łośniu.

wtorek, 8 stycznia 2008

Kazimierz Kutz

W katowickim dodatku Gazety Wyborczej 7 stycznia 2008 roku Kazimierz Kutz w swoim felietonie "Nowy oddech" http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35068,4814823.html pisze m.in.
[...]Ostatnio znane postubeckie dzienniki rozdmuchały sprawę mojej rzekomej "lojalki", którą podpisałem przed wyjściem z internowania. Informuję, że przy wyjściu z więzienia zawsze coś się podpisuje, choćby dlatego, że oddają sznurówki i pasek od spodni. Moja sprawa jest jedną z wielu PiS-owskiego chamstwa [stosowanego nagminnie]. No i moi zacni autorzy anonimów dostali wiatr w żagle. Nareszcie mogli pójść na całość i upić się swoją nienawiścią do imentu.[...]
Najważniejsza jest prawda.
Na mikrofilmie w archiwum IPN zachowała się Teczka Internowanego nr arch. 18415/I. To dokumenty dotyczące Kazimierza Kutza.
O tym, że reżyser będzie internowany zdecydowano w MSW kilka miesięcy przed wprowadzeniem stanu wojennego.
Wniosek „O zatrzymanie i izolację na wypadek PZ” Kazimierza Kutza nosi datę 17 września 1981 roku. Został napisany przez majora Kazimierza Goraja, naczelnika wydziału III katowickiej SB, a zatwierdzony w tym samym dniu przez płk inż. Władysława Lesia, ówczesnego zastępcę Komendanta Wojewódzkiego ds. SB w Katowicach.

SB tak charakteryzowała działaność Kutza, który wcześniej był obiektem rozpracowania przez bezpiekę, która bezskutecznie starała się z niego zrobić Tajnego Współpracownika (sprawa kryptonim "Reżyser") i inwigilowała od początku lat 70:
„K. Kutz utrzymywał kontakty z osobami aktywnie działającymi w KSS-KOR: Jerzym Markuszewskim, Marianem Brandysem, Haliną Mikołajską, Anną Kowalską, Jackiem Bierezinem. Reprezentuje negatywny stosunek do władz partyjnych i państwowych w kraju. Poddaje krytycznej i tendencyjnej ocenie politykę kulturalną w Polsce, a zwłaszcza na Śląsku. W podejmowanych działaniach mających na celu ożywienie życia kulturalnego w województwie katowickim stara się uniezależnić sprawy kultury i sztuki od ingerencji instancji PZPR, nawiązując kontakty z regionalnymi ogniwami „Solidarności”.

Powody internowania reżysera były następujące:
„W związku z faktem, że K. Kutz utrzymywał kontakty z działaczami antysocjalistycznymi oraz reprezentuje negatywny stosunek do władz partyjnych i rzeczywistości społeczno-politycznej w kraju – może stanowić w określonych warunkach zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa”.
Odpowiedzialnymi za zatrzymanie Kutza byli dwaj esbecy: ppor. Marek Leśniak – kierownik sekcji IV wydz. III SB w Katowicach (później członek zbrodniczej grupy „D” MSW) i ppor. Zbigniew Stadler.
Decyzja o internowaniu Kutza nosi nr III/77. Zatrzymania Kutza w jego mieszkaniu dokonał 14 grudnia 1981 roku o godzinie 9.10 ppor. Leśniak.

W archiwum IPN zachowała się „notatka urzędowa z rozmowy przeprowadzonej z ob. Kutz Kazimierzem” odbyta 17 grudnia 1981 roku:

„W wyniku rozmowy stwierdzono co następuje: Wymieniony należy do NSZZ >>Solidarność<< w Warszawie, jest członkiem Stowarzyszenia Filmowców Polskich, do organizacji politycznych, formalnych i nieformalnych nigdy nie należał. Następnie K. Kutz stwierdził, że jako przewodniczący Komisji Porozumiewawczej Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych w Katowicach nie utrzymywał kontaktów z działaczami >>Solidarności<< woj. katowickiego poza jednym przypadkiem, kiedy zwrócił się do Zarządu Regionu tego związku w sprawie uczestnictwa w Sejmiku Kultury Śląskiej. Jednakże postawę >>S<< ocenił on negatywnie, a to z powodu niewłaściwego i indolentnego stosunku do spraw kultury – nie podjęli oni do tej pory żadnych inicjatyw w tej sprawie.
Dzisiejszą sytuację w Polsce (stan wojenny) K. Kutz ocenia jako konieczność podyktowaną nakazem chwili. Uznał, że ekstremalni przywódcy >>Solidarności<< niektórych regionów kraju (w tym naszego regionu) są działaczami niedorosłymi jeszcze do potrzeb kraju i związku, są >>harcerzami<< przysparzającymi związkowi więcej złego niż dobrego. Wymieniony dużą nadzieję wiąże z gen. armii Wojciechem Jaruzelskim. Twierdzi, że jest osobą, która rzeczywiście myśli o ratowaniu kraju i jego odnowie społecznej, posiada autorytet w społeczeństwie i gwarantuje przywrócenie ładu i porządku w kraju.
Poza tym K. Kutz nie posiada żadnych powiązań z ugrupowaniami antysocjalistycznymi w kraju w sensie współpracy czy sympatyzowania z nimi. Mimo, że zna wielu z tych kręgów prywatnie, nie interesuje się działalnością polityczną. Stan wojenny wg niego winien szybko się zakończyć, a następnie powinna nastąpić realizacja reformy gospodarczej i odnowy społecznej, w tym odnowy >>Solidarności<< i całego ruchu związkowego.”

Poniżej widnieje podpis Kazimierza Kutza, a poniżej uwagi (i podpisy) uczestniczących w rozmowie esbeków – ppor. F. Łowickiego i ppor. M. Witkowskiego:
„Rozmowa przebiegała w spokojnej i przyjemnej atmosferze. Zatrzymany zachowywał się poprawnie, chętnie i wyczerpująco odpowiadał na zadawane pytania. Sprawiał wrażenie pogodzonego z sytuacją w jakiej się znalazł, ale z nadzieją patrzącego w przyszłość”.

Po tej rozmowie powstało 21 grudnia 1981 roku oświadczenie podpisane przez Kazimierza Kutza.
„Ja, niżej podpisany oświadczam i zobowiązuję się do zaniechania wszelkiej działalności szkodliwej dla Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, w szczególności do przestrzegania obowiązującego porządku prawnego”.
To gotowy druk, z miejscem na dane osoby i podpis. Poniżej tekstu lojalki (bo tak to należy nazwać) znajduje się własnoręczny podpis Kutza. Za wyjątkiem adresu, daty i podpisu jest to druk maszynowy.

Decyzją komendanta wojewódzkiego MO w Katowicach nr 7/91 z 21 grudnia 1981 roku internowanie Kutza zostało uchylone:
„Uznając, że ustały przyczyny uzasadniające internowanie w ośrodku odosobnienia […] na zasadzie art. 43 ust 5 dekretu o stanie wojennym z dnia 13 grudnia 1981 roku postanawia się uchylić decyzje o internowaniu”.

Inną wersję wydarzeń przedstawia Kutz w wypowiedziach po publikowaniu przez IPN katalogów osób publicznych:
„Podsunęli mi pod nos pismo, że zobowiązuję się dłużej już nie walczyć z ustrojem. Bo przecież jakieś powody do tego internowania były. Powiedziałem, że nie podpiszę, bo mnie chodzi o wolność, a nie walkę z ustrojem. Oni myśleli, myśleli. W końcu wezwali mnie ponownie i podsunęli drugie pismo. Stało tam, że będę przestrzegał przepisów administracyjnych. Nie od razu podpisałem. Powiedziałem, że to zrobię, jak mi wydadzą zaświadczenie, że siedziałem. Przynieśli takie coś. Właśnie trzymam to w ręce. Pytali też, co sądzę o sytuacji w kraju. Powiedziałem, że takich jak oni komunistów kazałbym za jaja na latarniach powywieszać. Nie kontynuowali wątku. Puścili."