środa, 28 stycznia 2009

Józef Śliwiok TW "Romanowski" nr ewid. 15629

Józef Śliwiok został zarejestrowany jak Tajny Współpracownik "Romanowski" w czasach, kiedy był docentem w katedrze chemii nieorganicznej Uniwersytetu Ślaskiego.
SB zwróciła uwagę na J. Śliwioka 15 lipca 1968 r. Wtedy to funkcjonariusz SB kpt. Jan Benbenek z Wydziału II SB czyli kontrwywiadu, napisał notatkę służbową dotycząca jego rozmowy z dr Śliwiokiem, w celu zorientowania się co do jego możliwości współpracy z SB. Śliwiok udzielił informacji o swej żonie, o sobie. Opisywał swe kontakty zagraniczne (był członkiem międzynarodowych towarzystw badawczych, zapraszano go na Zachód). Z USA otrzymał kilkaset próśb o przesłanie odbitek swych artykułów. Stwierdził, że jego pracami interesuje się NASA.
Do całkowitego związania naukowca z SB było jeszcze daleko. na razie obie strony "poznawały się".

Do rozmowy werbunkowej doszło w hotelu „Katowice”. Rozmowa dotyczyła badań prowadzonych przez Śliwioka. Udzielił chętnie informacji o zainteresowaniu jego pracami ze strony zagranicznych placówek naukowych. Kpt. Benbenek stwierdził, że „wymieniony może oddać usługi Sł. Bezpieczeństwa na styku z cudzoziemcami, ich zainteresowań[iami], oceny prowadzonych prac naukowych z chemii na U. Śląskim”.

Jako cel przyszłego pozyskania wymieniono kontrolę publikacji naukowych pod względem zabezpieczenia tajemnicy państwowej (docent Śliwiok oceniał wartość publikacji jako sekretarz naukowy publikacji UŚl. z zakresu chemii), ponadto, „jako uznana sława ma naturalne możliwości styku z naukowcami obcych państw na Zjazdach i Sympozjach naukowych w kraju i za granicą”. Zamierzano dzięki niemu zbierać informacje o zainteresowaniu obcych środowisk naukowych „polską myślą twórczą”.

Pozyskać go zamierzano odwołując się do lojalności wobec PRL i ambicji, ze polska myśl naukowa jest nie gorsza niż zachodnia. Ciekawa była metoda werbunku: „przez stopniowe pozyskiwanie w formie odbywania spotkań, punktem kulminacyjnym będzie przekazanie w/w konkretnych zadań na odbywający się w Warszawie Międzynarodowy Zjazd Chemików w którym weźmie udział” .
Do pozyskania doszło 27 września 1969 r. w Hotelu „Katowice”. Odbyto już do tej pory co najmniej dwa spotkania ze Śliwiokiem, na których przekazał szereg istotnych informacji. Dotyczyły zainteresowania pracami naukowymi ze strony Philipsa, Siemensa i Departamentu Wojskowego USA, pracowników uczelni. Złożył też sprawozdanie z przebiegu Kongresu Chemii. Śliwiok wybrał sobie pseudonim „Romanowski”, funkcjonariusz nie odebrał od niego zobowiązania .
Śliwiok nie chciał jednak składać pisemnych raportów. Wszystkie informacje na spotkaniach przekazywał ustnie. Jakakolwiek próba nakłonienia go do pisania raportów lub podpisywania zadań, spotykała się ze sprzeciwem. Jednak informacje od niego były na tyle cenne, że prowadzący go wówczas kpt. E Cichopek z Gr IV Wydziału III zwrócił się do przełożonych z prośbą o zachowanie dotychczasowej formy współpracy.

Oceniano go wysoko, był ukierunkowany na inwigilację wydziału Mat-Fiz-Chem .
Dziesięć lat później przydatność „Romanowskiego” SB oceniała nadal bardzo wysoko. Przekazał szereg wartościowych operacyjnie informacji, a w lutym 1977 r. na podstawie jego informacji założono SOS „Molekuła”. Jednak za współpracę nie otrzymywał gratyfikacji. Na ostatnim spotkaniu z SB w 1978 r. z okazji imienin otrzymał paczkę delikatesową wartą 1458 zł.

11 listopada 1978 r. Śliwiok poinformował oficera SB, że miesiąc wcześniej został przyjęty do PZPR. W związku z tym, że „zgodnie z obowiązującymi przepisami współpraca z t.w. nie może być kontynuowana”.
28 grudnia 1978 r. współpraca została rozwiązana.

wtorek, 27 stycznia 2009

Witold Kowalski TW JAN

dr hab. Witold Kowalski
nr rejestracyjny 24904.

Chemik, został zwerbowany przez SB w maju 1977 roku w Hotelu "Katowice". Donosił m.in. na prof. dr hab. Aleksandra Ratajczaka (chemika) oraz doc. Edwarda Kluka (fizyka).

Oficerem prowadzącym TW JAN był kapitan Zdzisław Kozłowski z Wydziału III katowickiej SB. Tak oceniał swego agenta: "Materialista, nawiązanie kontaktów uzależnia od ewentualnych korzyści materialnych". I takowe SB swemu agentowi zapewniało.

Kowalski został wyeliminowany z czynnej sieci TW, bo w styczniu 1979 roku wstąpił do PZPR. O dziwo - nie zastosowano wobec W. Kowalskiego zastrzeżenia w postaci zakazu wyjazdów zagranicę.
Obecnie jest profesorem Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie.

piątek, 23 stycznia 2009

Lustracja a la Uniwersytet

Naukowcy są jak dzieci. Udają że jeżeli o czymś się nie mówi, to nie ma tematu. Tak jest z lustracją akademików. Niektórzy najchętniej doprowadziliby do zamknięcia archiwów IPN przed badaczami i dziennikarzami.

To spośród środowisk akademickim wziął początek "ruch antylustracyjny" i przeświadczenie, że lustracja jest passe, niemodna a zajmowanie się nią jest jak puszczenie bąka w salonie pełnym gości...
Nazwiska Tajnych Współpracowników Służby Bezpieczeństwa donoszących na kolegów z uczelni są znane od ponad dwóch lat. Wtedy opinia publiczna dowiedziała się po raz pierwszy, że agentem SB o pseudonimie "Piotr"
był Jan Iwanek, obecny profesor UŚ i szef Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego. Był w latach 70. studentem, ale nie miał żadnych rozterek przed informowaniem SB o nastrojach we własnym środowisku czy relacjonowaniu zagranicznych wyjazdów. Na jego nieszczęście w archiwum IPN zachowała się teczka agenta TW "Piotr" i wynika z niej że donosił ideologicznie, ale pieniądze od SB brał.
Paradoksalnie właśnie ideologia czyli PZPR pozwoliła agentowi zakończyć oficjalną współpracę z SB. "Swoich" nie wypadało angażować do donoszenia.
Iwanek nie stałby się ikoną antylustracji, gdyby nie to, że wielokrotnie wypowiadał się przeciwko lustracji środowiska naukowców.
Czyli swojego środowiska. Czy dlatego, że starał się ochronić siebie?
Profesor twierdzi, że trzydzieści lat temu nic złego nie robił. To dlaczego on i jemu podobni nie dokonali publicznej ekspiacji? Czyżby do tego stopnia czuli się zobowiązani do zachowania tego faktu w tajemnicy, bo tak pouczał ich oficer prowadzący z SB?
Od kilku lat na Uniwersytecie Śląskim działa senacka komisja, której zadaniem jest zbadanie w jakim stopniu naukowcy i pracownicy uczelni zeszmacili się donoszeniem SB na kolegów i jakie było źródło ich postawy? Czy tacy TW "Piotr", "Rafał", "Romanowski", "Biedronka", "Andrzej" zostali złamani czy traktowali współpracę z bezpieką jako trampolinę do kariery? Komisja pracuje, bada dokumenty. Raport będzie gotowy, ale nikt nie wie, kiedy. Jego publikacja będzie zależeć od woli Senatu UŚ. Wszak osoby z towarzystwa z grzeszków swoich kolegów nie będą robić igrzysk...