Polskapresse zwalnia dziennikarzy, ale toleruje TW
Od kilku miesięcy w „Dzienniku Zachodnim”, którego właścicielem jest Grupa Wydawnicza "Polskapresse", trwa proces zwalniania z pracy dziennikarzy. Zwolnienia były, są i będą w innych gazetach tego koncernu.
Jednocześnie kierownictwo redakcji i koncernu nie podejmują żadnych decyzji w sprawie dziennikarzy, na których ciążą podejrzenia o współpracę z PRL-owskimi służbami bezpieczeństwa.
Takich faktów nie można utrzymywać w tajemnicy. Trudno sobie nawet wyobrazić, aby podobną sytuację w swoich gazetach w Niemczech tolerował Alexander Diekmann, właściciel Verlagsgruppe Passau, której częścią jest Grupa „Polskapresse”. W Polsce obowiązują jednak inne standardy.
W archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach znajdują się bowiem dokumenty o tym, że jako Tajni Współpracownicy zostali zarejestrowani: red. Stanisław Bubin (TW Karol) oraz red. dr Marek Chyliński (TW Aleksander).
Pierwszy z nich do jeszcze do niedawna był zastępcą Elżbiety Kazibut-Twórz, redaktor naczelnej „Dziennika Zachodniego”, a obecnie jest szefem publicystyki w tej redakcji.
Redaktor M. Chyliński oprócz wielu obszarów swojej działalności (pracownik naukowy Uniwersytetu Opolskiego i prywatnej uczelni) jest Prezesem Zarządu „Instytutu Dziennikarstwa Polskapresse”, fundacji która szkoli adeptów naszego zawodu.
Ironicznie w takiej sytuacji brzmi jej dewiza:
„Nie ma umiejętności, które nie są potrzebne dziennikarzowi”
O tym, że na eksponowanych stanowiskach w redakcji „Dziennika Zachodniego” nadal pracują takie osoby, Elżbieta Kazibut-Twórz, redaktor naczelna gazety oraz kierownictwo spółki „Polskapresse” wiedzą od pół roku.
O fakcie zarejestrowania Bubina i Chylińskiego jako Tajnych Współpracowników SB wie także redaktor naczelny "Polski" - Paweł Fąfara. I co? I nic.
Urzędnicy "Polskapresse" najwyraźniej zapomnieli o tym liście wysłanym do pracowników sprzed ponad dwóch lat, w którym m.in. czytamy:
"Jednocześnie chcemy jeszcze raz podkreślić, że w Polskapresse nie ma miejsca dla osób, które kiedykolwiek współpracowały ze służbami PRL-owskich organów przemocy, ani też tych, które podjęły współpracę ze służbami specjalnymi już po 1989 roku. Wierzymy, że nie ma dziś w naszym wydawnictwie takich osób. Próba zatuszowania współpracy z PRL-owskimi służbami czy zachowanie dziś podwójnej lojalności byłaby traktowana jako poważne naruszenie zaufania pracodawcy".
Dziennikarz wykonuje zawód zaufania publicznego. Problem polega na tym, że red. Bubin i red. Chyliński nie ujawnili kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa z własnej inicjatywy.
Chyliński w mailu do mnie zaprzeczył, że współpracował z SB. Przyznał się do współpracy jednak swemu bliskiemu znajomemu.
Z kolei Bubin na mego maila nie odpowiedział. Z dokumentów wynika, że w jego przypadku współpraca z SB rozpoczęła się w styczniu 1980 roku i trwała przez następne dziesięć lat!
Jak wynika z pobieżnej kwerendy w archiwum znaleziono jedynie karty rejestracyjne TW. Na każdej z nich znajduje sie pseudonim, a szczególnie numer rejestracji, dlatego bez problemu można odnaleźć donosy tegoż agenta w innych dokumentach.
Zachowując milczenie na ten temat, taka osoba i jej pracodawcy w praktyce nadal przestrzegają umowy zawartej niegdyś z SB o poufności tych kontaktów, co wpływa negatywnie na z trudem zdobywaną wiarygodność naszego zawodu. O wiarygodności tytułu nie wspomnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz